Witajcie!
Udało mi się nareszcie skończyć koc. Wyszedł całkiem spory. Chyba nie spodziewałam się, że okaże się aż tak pracochłonny. Szacuję, że zrobienie go zajęło mi ok. 180 godzin (z czego jakieś 40 poświęciłam na chowanie nitek).
Witajcie!
Ponieważ Renia zasugerowała abyśmy szyły to, co jest nam potrzebne to uszyłam... tunikę. Wykrój pochodzi z gazety Moda na szycie nr 2.
Ten fason znakomicie nadaje się na upały chociaż przyznam, że zaskoczyło mnie jak dużo tkaniny potrzeba do uszycia takiej bluzeczki (2 metry!). Zdjęcia zrobiłam w mojej "pracowni" na strychu.
Witajcie!
Niedawno wróciliśmy z wakacji, które po raz piąty spędziliśmy w Chorwacji. Do tej pory jeździliśmy do Dalmacji, jednak w tym roku zdecydowaliśmy się na Istrię. W porównaniu z Dalmacją jest tam znacznie więcej zieleni, ale wcale nie odczuliśmy aby było tam chłodniej. Kilka razy wprawdzie przelotnie popadał deszcz ale cały czas było gorąco.
Tutaj przychodziliśmy na plażę.
Obok naszego apartamentu gniazdko uwiły sobie jaskółki. Na zdjęciu trzy głodomory czekające na rodziców.
Niestety nie obyło się bez przykrych niespodzianek. Na samym początku pobytu córka poparzyła się ukwiałem. Jest to bardzo bolesne poparzenie, które w ciągu pół godziny staje się ciemnofioletowe. Później tworzą się pęcherze i rany. Żałowałam, że nie zdecydowaliśmy się na jednoczęściowy strój dla córki bo materiał chroni przed poparzeniem.
Sam ukwiał wygląda bardzo niewinnie (zdjęcie z Aquarium w Puli)
Mąż, dla odmiany nadepnął na jeżowca i okazało się, że jego buty do wody nie stanowią zbyt dobrej ochrony. Kolce przebiły podeszwy i wbiły mu się w stopy. Wniosek z tego taki, że te buty powinny mieć porządną podeszwę.
Nie siedzieliśmy przez cały czas na plaży. Dosyć dużo zwiedzaliśmy. W Puli np. poszliśmy zobaczyć Zero Strasse czyli podziemne tunele, które powstały podczas pierwszej wojny światowej jako schron dla ludności. Te tunele znajdują się niemal pod całą Pulą.
Odwiedzaliśmy też inne okoliczne miasteczka.
Byliśmy też w jaskini Baredine.
Odwiedziliśmy Kamenjak.
W drodze powrotnej zajrzeliśmy do Triestu, gdzie wybraliśmy się do kolejnej jaskini - Grotta Gigante była wpisana do księgi rekordów Guinessa jako największa jaskinia turystyczna (ten rekord został pobity w 2010 przez jaskinię La Verna).
W Lublanie zrobiliśmy sobie nocleg tranzytowy. Zachwyciło nas to miasto.
A na zakończenie chorwacki przebój, który można było usłyszeć na każdym kroku ponieważ byliśmy tam w trakcie dwóch ostatnich meczów jakie rozegrała Chorwacja.
Witajcie!
Trudno ukryć, że od pewnego czasu jestem zauroczona serwetkami z koralików. Zakupiłam nawet książkę S. Tizzani "Centrini con le perline" i właśnie z niej pochodzi wzór, na podstawie którego powstała serwetka, którą Wam dzisiaj pokażę.
Książka jest w języku włoskim, z którego znam raptem kilka słów. Ale jakoś sobie poradziłam. Pomogło mi trochę esperanto (polecam darmowy kurs na duolingo) bo nie miałam problemów z rozszyfrowaniem nazw kolorów. Dosłownie jedno słówko sprawdziłam w słowniku, poza tym prawie wszystkiego udało mi się domyślić. Nie było to wcale aż takie trudne ze względu na regularność z jaką dodawane są koraliki (2 okrążenia po 3 koraliki, w kolejnym okrążeniu w 8 miejscach jest po 5 koralików). Wystarczyło po prostu skupić się na sekwencji kolorów.
Oryginalny wzór był w 4 kolorach - ja trochę z tymi kolorami zaszalałam.
Tradycyjnie już ktoś wszedł mi w kadr.
Serwetkę zgłaszam na wyzwanie koralikowe na blogu DIY - Zrób To Sam.
Lekcja 12 wcale nie należała do najłatwiejszych. Każdej z nas ten wzór sprawiał początkowo trochę trudności ale po jakimś czasie okazało się, że nie taki diabeł straszny. Najmodniejsze okazały się niebieskie poduszki i łapki kuchenne. :)
Mięta wykorzystała ten wzór do stworzenia oryginalnej opaski: