Podobne matrioszki robiłam już w zeszłym roku. Jedną dałam wtedy siostrze, drugą zostawiłam sobie. Służy mi dzielnie jako breloczek przy kluczach.
Matrioszka spodobała się mojej przyjaciółce, która też poprosiła o taką. Nawet wybrała sobie sama kolory. Bardzo długo musiała na nią czekać, ale w końcu się doczekała. Wkrótce poprosiła o kolejną - dla siostry.
Wzór pochodzi z jakiejś japońskiej gazetki. Trochę go zmodyfikowałam, bo nie chciało mi się zszywać główki i korpusu - zrobiłam je w jednym kawałku. W nowych matrioszkach grzywka (te "trzy włoski") jest wyhaftowana. Nie wiem dlaczego najbardziej w tych matrioszkach męczy mnie haftowanie...
Jakie słodkie matrioszki! Rewelacja!:)
OdpowiedzUsuńPięknie się prezentują:)
OdpowiedzUsuńJakie świetne!
OdpowiedzUsuńmęczy Cię haftowanie jak mnie np. zszywanie itp. Masz już prawie całą pracę , a potem miesiącami kończysz:)A matrioszki świetne są!!!! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAle świetna! Nie dziwię się, że są tak popularne wśród rodziny i znajomych!
OdpowiedzUsuńŚwietne babuleńki ;)
OdpowiedzUsuńSuper wyglądają :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMatrioszki są prześliczne! Obie :))
OdpowiedzUsuńps. z moją się nie rozstaję. Dziękuję :*
Jakie słodkie :) Fajna rzecz :)
OdpowiedzUsuń